Dzisiaj w nocy miałem fajne sny więc pomyślałem, że wrócę do ich zapisywania, a nie chce mi się spisywać tego do zeszytu. Sny nie są spisane w kolejności bo minęło już kilka godzin od mojej pobudki więc trochę zatraciły blasku.
Sen 1:
Trochę dziwny sen, śniło mi się że jeździłem na rowerze – a dokładniej brałem udział w wyścigu. Jechałem na swoim rowerze (już chyba pełnoletni, niezdarty, góral z paczki z USA) i wszystko było ok. Jechałem szybko a krajobraz zmieniał się normalnie – czyli nic nie wskazywało na to że to sen.
Jechałem rowerem przez jakąś wioskę, przed sobą widziałem innych „kolarzy” – aż nagle pękła mi szprycha … przynajmniej tak myślałem. Gdy zsiadłem z roweru zauważyłem że brakuje kawałka szprychy – właściwe brakowała kawałku koła. Już coś było nie tak – bo rower przestał wyglądać jak mój własny – wyglądał na jakiś profesjonalny sprzęt z takimi tarczami zamiast szprych – a jedna z nich miała jakby wygryzioną dziurę. Coś trzeba było z tym zrobić dlatego zacząłem szukać pomocy…
Chodziłem od domu do domu w tej wiosce aż trafiłem na 2 znajome twarze, pomogli mi naprawić rower. Pamiętam że w trakcie naprawy bardzo się dziwili i robili miny ale i tak byłem wdzięczny za ich pomoc.
Potem jest blurrr… nie wiem co nie wiem jak …
Gdy znalazłem się ponownie na trasie nie jechałem na rowerze, który naprawiłem. Jechałem na jakieś karykaturze roweru – z 4 kołami w różnych miejscach !! Zacznę od tyłu bo będzie prościej. Tylne koło ok – normalne, potem koło na środku bezpośrednio napędzane pedałami, potem koło z przodu duże normalne… a po lewej stronie małe i szerokie (dotykało do ziemi jak dla kółeczka dzieciaczków). Ciągle jechałem więc te koła jakoś przebolałem ale zacząłem zauważać inne rzeczy po pierwsze że kierownica jest bardzo niestabilna … jak zacząłem ruszać kierownicą wiedziałem że jest inaczej przymocowana – była prawie jak na hulajnodze – ruszała się w tył i w przód o.O trochę dziwnie ale spoko.
Sen został przerwany jak uświadomiłem sobie że nie mam przerzutek … to nie mój rower i nie mam szans na wygranie wyścigu, a jazda nie jest nawet przyjemna.
//Rowery mogły mi się śnić ponieważ w ciągu dnia przechodzę koło sklepu media expert z wystawką rowerów przed wejściem, więc minimum 2x dziennie widzę skupisko rowerów ^^
Sen 2:
Drugi sen był trochę ciekawszy, było w nim więcej ludzi (większość dziewczyny). Byłem z moją dziewczyną na plaży nad morzem. Siedzieliśmy na drewnianych trybunach – jak wszyscy – patrząc w kierunku morza. W sumie nie było tam nic szczególnego. To nie był jeszcze zachód słońca, była jakaś 17 już się robiło pomarańczowo ale wszyscy patrzyli w przód.
Tak sobie siedzieliśmy i nic się nie działo.
Potem zobaczyłem kogoś znajomego w tłumie – koleżankę z klasy z LO – Agnieszkę. Siedziała ubrana cała na czarno z książką. Poznała mnie więc chwilkę pogadaliśmy a potem dziewczyna Justyna mnie zawołała i poszliśmy wzdłuż plaży.
Tam spotkałem jakąś dziewczynę z psem, pieseł fajny rudo-żółty z czarno białymi łapkami. Dobrze wytresowany bo gdy podszedłem do niego to na komendę podał mi łapę ^^ Właścicielka chyba była trochę zaskoczona z takiego posłuszeństwa – dała mi smycz żebym sobie z piesełem połaził. Gdy już byłem pewny, że pies słucha komend i reaguje na wszystko to odpiąłem smycz. A resztę snu … biegałem z psem po plaży.
*Sen 3:
Pisanie odkopało kolejny sen z tragicznie zmarłym bratem ciotecznym. Sen bez treści bardziej emocjonalny i nic z niego nie pamiętam ;/