Kolejna noc kolejny sen, tym razem był to jeden długi wielowątkowy sen. Bardzo dużo rzeczy się działo że już nawet nie jestem pewny co było na początku i na czym się to skończyło.
Najpierw spiszę elementy które tam były żeby ożywić pamięć a później postaram się to poukładać w jedną historię ^^
W śnie występują: rzeka, granatowy bus, policja, jakby skini, ksiądz wyprowadzający kobietę z dzieckiem z budynku, impreza, alkohol – w moim wykonaniu piwko, powrót, pościg, domki wczasowe, bójka, bójka 2, bójka 3 przekształcona w uściski, kontakt wzrokowy, połączenie, rozstanie. Chyba nawet w takiej kolejności to wszystko szło ^^
Mój sen zaczął się w nocy, właściwie cały sen trwa jedną noc, jechałem gdzieś granatowym busem chyba się z kimś umówiłem że po nich przyjadę, miałem jakieś piwka jakąś wódkę i coś do jedzenia. Jechałem ciemną drogą przez pole, w pewnym momencie skręciłem w kierunku rzeki i jechałem wzdłuż brzegu – od tego momentu widziałem z boku jak bus powoli podskakuje na różnych wzniesieniach przy rzece, widziałem jak światła skaczą w górę i w dół – chyba dobrze że widziałem to z boku ^^ ciekawe bo jechałem ciągle w odległości 1-2 metry od brzegu a rzeka strasznie meandrowała (wiła się, kręciła) więc czasem patrzyłem jak wjeżdżam w łuk o promieniu 5m żeby później wjechać w taki sam. Zastanawiałem się czemu nie jadę prosto! Tak sobie powoli jechałem aż w pewnym momencie nie mogłem dalej jechać – chyba w tym miejscu miałem przekroczyć rzekę.
Wysiadłem z samochodu i znów byłem w 1 osobie 🙂 nie pamiętam kładki ale byłem już pod drugiej stronie, z torebeczką zaopatrzeniem 🙂 pomyślałem że droga długa jeszcze przede mną to sobie piwko wypiję na tym pustkowiu (miałem 2 w jakichś śmiesznych papierowych ozdóbkach że wyglądały jak butelki po szampanie) 🙂 po piwku szło mi się lżej ^^ ale droga była ciężka momentami musiałem przedzierać się przez jakieś trzciny i trawy, nie było żadnej wydeptanej ścieżki – sam musiałem ją sobie zrobić. W końcu po kilkunastu lub kilkudziesięciu minutach zauważyłem budynek, czułem że sporo czasu upłynęło bo noc stała się cicha inaczej był tak jak o 2 a nie 22, to mi przypomniało że to było lato byłem i miałem koszulkę z krótkim rękawem. Budynek który zauważyłem to był blok chyba 4 piętrowy, parking przed wejściem był oświetlony – ciepłe pomarańczowe światło, parkin wysypany żwirem, a na parkingu jeden czarny samochód jakieś duże osobowe bmw. Koło samochodu jeszcze 2 gości się kręciło – wyglądali jakby robili sobie sparing bokserski, ale nie zauważyłem żeby leciały jakieś ciosy, robili wirtualne uniki ^^ wejście i tych dwóch widziałem z zarośli za parkingiem, uznałem że chyba lepiej jeśli mnie nie zauważą, więc podszedłem do wejścia z innej strony tak żeby samochód mnie zasłaniam, udało się nie widzieli mnie a wślizgnąłem się do środka.
Szedłem schodami w górę z moją reklamówką ^^ na przed ostatnim piętrze byli ludzie których miałem spotkać, to raczej nikt z moich dobrych znajomych chyba nawet nie czułem do nich żadnej sympatii, pomieszczenie do którego trafiłem było spore, jak duży salon, ale nie widziałem granic ani ścian bo było ciemno, duszno, śmierdziało papierosami a w powietrzu można było siekierę powiesić 😉 porozmawiałem trochę, chciałem zostawić torbę i znikać. gdy już miałem wychodzić wpadła policja! Policja dostała podobno jakieś doniesienie o zakłócaniu ciszy nocnej (w pomieszczeniu nie grała nawet muzyka i była kompletna cisza) więc przyjechali to zbadać. Chcieli również sprawdzać trzeźwość każdej z tam obecnych osób ale w jakiś sposób zaniechali tej czynności. Pamiętam że poczułem ulgę bo bałem się że będę miał problemy jeśli mnie zbadają – a zamierzałem przecież zaraz wracać samochodem. Policjanci wyszli a ja postanowiłem jeszcze trochę poczekać żeby alkohol się bardziej ze mnie ulotnił 🙂 po jakimś czasie przez okno zauważyłem że policjanci nie zniknęli całkowicie tylko chodzą sobie w koło bloku – byli w takich rosyjskich czaplach uszatkach policyjnych.
Gdy już towarzystwo zaczynało spać i uznałem że nic więcej mnie tu nie trzyma postanowiłem wracać. Na samym dole zrobiło się już dziwnie, bo trwała akcja w którą wkroczyłem: po pierwsze przez drzwi wyglądał ksiądz w białym stroju, obok niego kobieta również na biało z dzieckiem na reku, ksiądz jedną ręką opierał dotykał szyby w drzwiach wyjściowych a drugą trzymał na plecach kobiety / bardziej był gotowy żeby popchnąć tą kobietę z dzieckiem przez drzwi. widziałem że czeka tylko na właściwą okazję. Gdy podszedłem bliżej drzwi zauważyłem że przed blokiem trwa jakaś szamotanina – policjanci ciągają się z tym ludźmi, którzy byli przed wejściem, tylko że teraz jest ich więcej. Większość nowo przybyłych jest łysa, a jeden spoglądający akurat na drzwi przypomina mi twarz Voldemorta ^^ , co gorsza nie jest już nikim zajęty więc rusza w kierunku drzwi! ksiądz zaczyna panikować i chce wracać żeby się zamknąć w jakimś pomieszczeniu, mówię mu że ja mu pomogę ochronić tą kobietę z dzieckiem. W jakiś sposób cała walka przesunęła się pod wejście a „Voldemort” miał większy dystans do pokonania. Pierwszy wyszedłem z budynku odgradzając kobietę z dzieckiem od reszty ksiądz wyszedł ostatni i blokował głównie swoją głowę. Wydaje mi się że dostałem ze 2 razy czymś w plecy ale nie było to znaczące. Księdza z kobietą eskortowałem do samochodu – wyglądał prawie jak taki na Safari. jak się tam znalazł i kiedy nie wiem 😀 ale dobrze że był. Nie wiem czemu ale nie pojechałem z nimi!
Musiałem uciekać, tak jak na filmach kiedy nagle walka się kończy a wszystkie siły zła skupiają się na głównym bohaterze – tak musiałem uciekać. Już w trakcie ucieczki widziałem że z tyłu ktoś podłożył ogień bo cały blok stał w płomieniach. Trochę mi było łatwiej uciekać bo zrobiło się jaśniej. Słyszałem odgłosy pościgu ale szybko ucichły. Uciekałem do samochodu i udało mi się. Na główną drogę wracałem już po prostej linii i znalazłem się na niej o wiele szybciej, w kilka minut byłem już w innym miejscu – w jakichś domkach. Znowu powrócił spokój i ciepłe pomarańczowe barwy. Opowiadałem komuś znajomemu co się stało i że nie za bardzo ogarniam całą tą sytuację, popijałem sobie kawę z białego kubka i widziałem zapach unoszący się cienki smużkami.
Moje opowiadanie przerwało wejście grupy chyba skinów, było ich 3 i najmniejszy był szefem i był najmłodszy, doszło do jakiejś wymiany zdań, atmosfera się zagęściła, a ja spokojnie jeszcze piłem kawę, w pewnym momencie nie mogłem już tego znieść i wstałem – żeby zobaczyć że ten mały rzuca się na mnie z kijem baseballowym. Niestety nie udało mu się mnie trafić bo zblokowałem jego zamach i przejąłem kij, zacząłem szaleć – powaliłem tych większych kijem, a tego małego zacząłem tłuc pięściami. Gdy już leżeli powiedziałem im że nie chcę ich już widzieć i niech się wynoszą bo następnym razem mogę się nie powstrzymać. Zniknęli.
Później strasznie mnie ścięło, musiałem chyba wypić coś żeby się uspokoić, już w tym momencie nie wyraźnie widziałem co się dzieje w tym śnie, byłem pijany we śnie… znowu ktoś przyszedł i wszczynał jakieś burdy, pamiętam że moja głowa się kręciła a obraz cały się machał i był rozmazany. Wtedy ta jedna z ciemniejszych plam mnie zaatakowała, nie wiem jak to się stało ale raz po raz najpierw ja dusiłem później byłem duszony. W pewnym jednak momencie zacząłem trzeźwieć … ponieważ założyłem dźwignię, która powinna już dawno temu złamać przeciwnikowi rękę. Czułem że coś jest nie tak, albo się nie poddaje albo warunki się zmieniły. Wtedy przejrzałem na oczy … już nie walczyłem z małym skinem, tylko z dziewczyną która nie czuła bólu i moje dźwignie nie robiły na niej wrażenia. W pierwszej chwili chciałem puścić ją bo jak to tak zaraz złamię jej rękę! ale ona wcale się tym nie przejmowała i nawet była uśmiechnięta, to mnie rozbroiło. puściłem ją. miała w oczach coś takiego że nie mogłem przestać, patrzyłem w te jej ciemne oczy i przepadłem. Zapomniałem o wszystkim co się wydarzyło tej nocy. Liczyły się tylko te oczy i uśmiech. Nie rozmawialiśmy jeszcze, bo kontakt wzrokowy był tak intensywny że słowa by nic nie znaczyły. W końcu ona wyjaśniła że jest siostrą tamtego skina i nie wie co mu odbiło że tak się nie zachowuje i to gówniarz. W tym momencie już mnie to kompletnie nie obchodziło. Liczyła się tylko ona.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę, ona piła herbatę na fotelu i nawet gdy odwracała głowę ja ciągle nie mogłem oderwać od niej oczu, a jej oczy też nie mogły przerwać połączenia ^^ Gdy przyszło zmęczenie położyliśmy się razem na połówce kanapy, a ona powiedziała że jutro jej już tu nie będzie.